Nauczyciel o wychowanku:
Törless odszukał mnie kiedyś, by prosić o wyjaśnienie pewnych zasadniczych pojęć matematycznych, w tym również liczb urojonych, które niewyszkolonemu umysłowi istotnie mogą sprawiać trudności. Muszę nawet przyznać, że wykazywał przy tym niezaprzeczalną bystrość umysłu, jednak z istną manią wyszukiwał tylko takie rzeczy, które w pewnej mierze zdają się oznaczać lukę w przyczynowości naszego myślenia - przynajmniej dla niego. Powiedziałem, że w tych wypadkach wydaje mi się, iż samym myśleniem nie możemy przejść na drugą stronę, lecz potrzebujemy jakiejś innej, wewnętrznej pewności, która nas na tamtą stronę przeniesie.
Törless do kolegi:
Pomyśl sobie: w takim rachunku występują z początku całkiem solidne liczby, które mogą przedstawiać metry, ciężary lub coś innego, równie realnego, i przynajmniej są prawdziwymi liczbami. Przy końcu rachunku też są takie liczby. Ale te liczby łączy coś, czego nie ma. Czy to nie jest jak most, w którym jest tylko pierwsze i ostatnie przęsło, a przez który przechodzi się mimo to tak pewnie, jak gdyby stał cały? Dla mnie w takim rachunku jest coś, co powoduje zawrót głowy, jak gdyby kawałek drogi prowadził Bóg wie dokąd.